Niedawno obchodziliśmy Boże Narodzenie. Chyba najcieplejsze święta, mimo zimowej aury. Przyzwyczailiśmy się do bombek, brokatu, ostrokrzewu i sama nie wiem do czego jeszcze „świątecznego”. Warto się więc przyjrzeć miejscu, gdzie „Słowo stało się ciałem”.

„Piękna niczym z Betlejem”
Miasto niegdyś kupieckie. Bogate bogactwem sąsiedniej Jerozolimy. Gdy Jerozolima – miasto przecinania się szlaków kupieckich – przeżywała dobre dni. Tym dobrobytem cieszyło się i Betlejem. Gdy Jerozolimie wiodło się gorzej, Betlejem… sami rozumiecie.

Dlaczego tak było? Nie każdego kupca stać było na zatrzymanie się w Stolicy, wolał karczmy nieopodal, taniej, itp. Najbliższe „nieopodal” to Betlejem właśnie. Stało się ono sypialnią, zapleczem. I umiało na tym zarobić. Ukuło się nawet specyficzne powiedzenie obrazujące styl życia Betlejemczyków. Gdy amant chciał powiedzieć komplement pannie, mówił: „jesteś piękna niczym z Betlejem”. Mieszczki betlejemskie nosiły się pięknie i z przepychem. Może taki miały styl, a może przykrywały kompleks, że są z przedmieść a nie Stoliczne 😉


Stajenka betlejemska
Kiedy nasza europejska i bogata w drzewostan wyobraźnia słyszy „stajnia” automatycznie widzi drewnianą szopę. Na Bliskim Wschodzie nie marnuje się cennego drewna na lokum dla bydła. Wykorzystuje się naturalne groty, których często jest w bród. Pogłębia się je, poprawia, przystosowuje, by spełniały swoje zadanie. Tak właśnie było i w Betlejem.


Gdy Maryja z Józefem przybyli do miasta szukali gospody. Niejedna tam była, skoro zatrzymywano się tam chętnie. A jednak zabrakło…Może to takie szczęście w nieszczęściu, że zabrakło. Miejsca noclegowe w dawnych zajazdach to często wspólna izba dla wszystkich podróżnych. Pod ścianami sienniki, albo i sama słoma. Jak gospodarz był porządny, to i zmieniał słomę, jak nie, to nie. Szafka nocna? A po co? Skoro i tak spało się w tym w czym się szło.

Mocno dyskusyjne to warunki by rodzić dziecko. Stajenka zapewniała więcej intymności, a zwierzęta dyskrecji.
Pierwsi goście
Ci pasterze to strasznie kontrowersyjna sprawa jest.

Z owcami na hale, a dokładniej na Pustynię Judzką wychodziło się wczesną wiosną, powracało późną jesienią. Na taką pracę mogli sobie pozwolić modzi kawalerowie, którzy chcieli tak dorobić, by potem zaimponować rodzicom wybranki serca. „Uciekali” też ci, którzy z jakichś powodów nie powinni swego lica pokazywać w wiosce, by nie narażać się np. braciom uwiedzionej panny itp.
Taka najemna praca prowokowała też do nadużyć. Przyjemnie jest przecież zjeść młode jagnię z ogniska, zawsze można powiedzieć, że jakiś szakal je zjadł. Można też „na czysto” zarobić parę miedziaków, jak przechodzi jakiś głodny kupiec i che kupić owieczkę. Nasz szakal, jak zasmakowała jedna owca, nie odmówi sobie przecież drugiej. Stąd pasterzowanie było zajęciem dla nie dbających o dobrą reputację, lub takich którzy i tak takowej nie mieli.

Ale przecież o Jezusie mówi się, że jest Dobrym Pasterzem. Oczywiście. Ale Jezus nie był najemnikiem. Miał swoje owce, a o swój biznes się dba 🙂

„Uciekali na osiołku, przez pustyni żar…”
Anioł nawiedził Tatę – Józefa nocą i nakazał ucieczkę do Egiptu. Inaczej, zarządzona przez Heroda „rzeź niewiniątek” nie ominie i jego Boskiego Syna. Uciekają więc. Ale noworodek chce jeść. Zatrzymują się więc.

Na postój obrali grotę. Gdy Maryja karmi Jezusa kropla jej mleka spada na skałę, a ta bieleje. Do dziś skała w grocie pozostaje biała. I do dziś przybywają do niej rzesze pielgrzymów prosić o dar macierzyństwa. Wielu zostaje to wynagrodzone.
